wtorek, 30 listopada 2010

On i Ona

Poproszono mnie o uszycie "Zimowej Pary", która miała stać się prezentem w rocznicę ślubu. Prezent trafił już do właścicieli, więc mogę pokazać oficjalnie tą sympatyczna parę :)


Powstali z lnu, wełny, bawełny, filcu




















a w wolnym czasie powstaje... 



   w kolejnym poście :)


Pozdrowienia ślę z zimowej krainy !

B.




P.S.  Tytuł tego posta przypomniał mi utwór mojego ulubionego Kuby Badacha i jego Poluzjantów, znacie TO ? i jeszcze  TO ?

niedziela, 28 listopada 2010

A u mnie zimowe ptaszki fruwają

Straszą nas synoptycy zimą a mi nie straszno. Ja czekam na puchaty śnieg, białe domów dachy, srebrzyste migoczące gwiazdki, czerwone od mrozu nosy, choinkę, kolorowe lampki. W tym roku wyjątkowo, tęskno mi za zimowo-świątecznym klimatem, mimo, że zimy nie lubię. Przyznam się po cichu, że od paru wieczorów gdy tak sobie siedzę przy maszynie, włączam płytę ze świątecznymi przebojami Franka Sinatry jingle bells, zapalam świeczki i tak mi jakoś fajnie na duszy :) Jednym słowem wprawiam się już w świąteczny nastrój.
No a co w duszy to i na zewnątrz, wyciągnęłam tkaniny w kolorze zimowym i szyję.
Pierwsze powstały zimowe ptaszki, zawieszki, bawełniane, ozdobione naturalnymi piórkami, bawełnianą koronką i lnianym sznurkiem.












I na prędce powstał konik zimowy dla dziewczynek, taki nie do końca udany bo to na próbę uszyty ale spodobał się dzieciom :)




Pozdrowienia ślę :)
B.



takiej zimy chcę :)

czwartek, 18 listopada 2010

Jesienna Apolonia

Apolonia. Panienka w jesiennym płaszczyku. Płaszczyk jest na kraciastej podszewce, ocieplony fizeliną, jest naprawdę cieplutki, sama chciałabym taki mieć :)  Wydziergałam jej moherowy komplet - czapkę i szalik więc zimna jesień jej nie straszna. Wielka ta Apolonia bo mierzy ok 80cm. Lubię ją :)


























niedziela, 14 listopada 2010

Jesiennie

Dawno, dawno temu dostałam zaproszenie do blogowej zabawy pt: "Lubię",  obiecałam wziąć w niej udział więc do dzieła, mam wymienić 10 pozycji, oto i one

Lubię ...
zapach świeżo zmielonej kawy,
wieczorną ciszę z tykającym zegarem,
wełniane tkaniny,
miesięcznik "Zwierciadło",
ciastka z kremem,
zamszowe buty,
dźwięki saksofonu,
szperanie w lumpeksach,
film dla dzieci "Coraline",
kimchi.

Ponieważ zabawa już gościła na prawie wszystkich blogach które znam, nie poślę jej dalej. Ale pokażę Wam woreczki, które uszyłam już dość dawno. Woreczków powstało więcej, niestety tak już mam, że szybko się nudzę jedną czynnością, wiec wena mnie opuściła i rzuciłam niedokończone w kąt a zajęłam się nowym pomysłem. Tak to ze mną jest, że nagle zapala mi się nad głową żaróweczka  pt. "mam pomysł !", natychmiast rzucam wszystko co akurat robię i z zapałem zaczynam coś nowego. W ten sposób mam cała stertę niedokończonych rzeczy, no cóż, każdy ma jakiegoś bzika :/ Woreczki porzuciłam na rzecz... a no o tym za chwileczkę w następnym poście ;)





tutaj z naszym kochanym rudzielcem Owenem (świnek morski) , jego biały kolega nie dał się sfotografować tym razem



 i Pudelek, wzór znaleziony gdzieś w sieci jako szablon do ozdobienia ściany, ja wykorzystałam tak :)









na koniec, jesień moja okoliczna









polecam też jesienny przysmak, pieczone buraczki (wymyty surowy burak owinąć w folię alu i piec w piekarniku ok 45 min.) pokrojone w talarki, polane sosem czosnkowym (śmietana, majonez, czosnek, sól, cukier, curry), posypane curry, pycha !



P.S
dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem :)